piątek, 8 maja 2015

Rozdział 1

Kolejny koszmarny dzień jak codzień. Pobudka o 6 , poranna toaleta, pobudka mamy szukanie ciuchów śniadanie i do szkoły o 7 by dotrzeć na 7.55. Kto wymyślił tak koszmarną godzinę?
Wyszłam z domu i pożegnałam się z mamą. Jak zawsze życzyła mi "powodzenia" a ja odpowiadałam "nie dziękuję". Wyszłam z bloku i udałam się w kierunku przystanku autobusowego. Przechodzilam obok familokow, a później szłam cały czas wzdłuż torów tramwajowy.
Ze słuchawkami w uszach dotarłam do przystanku autobusowego. Czekałam chwilę i wsiadłam do pojazdu.
Drogą nie była krótka ani długa. Trwała po prostu pół godziny. W drodze obserwowałam ludzi, bo co innego miałam robić? Niektórzy ludzie wydawali się być szczęśliwi, a inni zmęczeni życiem.  Nie wiem, czy tylko ja mam takie wrażenie, że ten świat tylko męczy i nie daje radości? Może zacznijmy od tego, ze moje życie jest pełne porażek i niepowodzeń.
Spoglądam w lewo na miejsce dla wózków i widzę ram stojącego chłopaka. Znam go...
Wysiadam na swoim przystanku. Szybko przechodzę przez ulicę, a później przez park i ruszam w kierunku szkoły.
Do szkoły docieram za dwadzieścia ósma. Zwyczajna pora o której jestem w szkole. Sprawdzam zastępstwa, okazuje się, ze nie mam żadnych i schodze do piwnicy. Tam zawsze jest Lucas. Nie gadam z nim dużo. Odkładam plecak pod ścianę, po czym ściągam kurtkę i załodze ja do szatni. Zwykła codzienna rutyna. Wracam i siadam na schodku. Patrzę na Lucasa, a on nawet nie podnosi głowy znad telefonu. Dla mnie to lepiej,  bo nie muszę z nim rozmawiać. Czasem lubię te chwile ciszy.
Po pięciu minutach jak zawsze przychodzi Paula.
-Hej wam.
-Hej- mówię i ponownie wkładam słuchawki do uszu. Nie mam ochoty z nimi rozmawiać. Zamiast zastanawiać się o czym mam z nimi gadać wolę posłuchać różnych piosenek. Mimo iż nie słucham muzyki klasycznej, to te utwory niesamowicie mnie uspokajają.
Gdy zostało mi pięć minut przed lekcją postanowiłam udać się przed klasę. Pierwszą mamy chemię. Lubię ten przedmiot, ale gorzej z uczeniem się go. Nie mam wcale rewelacyjnych ocen, bo go nie rozumiem...
Gdy zadzwonił dzwonek jeszcze chwilę wysłuchałam muzyki do końca u przyszedł nauczyciel...
Po chemii mieliśmy dwa w-f'y. Te lekcje są akurat ok. Nic do nich nie mam. To jedyne zajęcia na których mam chwilę wytchnienia i mogę odświeżyć swój umysł.
Później historia, polski, niemiecki i matma. Na nich nie wydarzyło się nic specjalnego. Historia jak zwykle przesiedziana, polski i niemiecki tak samo. Nic ciekawego. Pani ciągle coś tłumaczyła, ale mój umysł zajmowały ciągle wspomnienia z moimi przyjaciółkami. Ciekawe czy mogę je wciąż tak nazywać? Nie rozmawiałyśmy chyba od miesiąca, bo nie było kiedy się spotkać. Znamy się od podstawówki, a później nasze drogi się rozeszły. Ja poszłam do szkoły w innym mieście, a one w innym i skończyło to się zmniejszeniem kontaktów.
Matematyka w dniu dzisiejszym, jak i zawsze jest jedyna lekcja na której potrafię się skupić. Siedzę sama w ostatniej ławce, i to dużo wyjaśnia...
Szkołę kończę o 14.20, po czym szybko udaje się do domu. Jest jesień, więc zanim opuszczę szkołę zakładam na siebie kurtkę. Wyciągam słuchawki i podłączam je do komórki. Puszczam moją ulubioną play listę i szybko opuszczam budynek. Idę na przystanek tak samo jak szłam do szkoły, tą samą drogą i tak samo sama.
Na przystanku poczekalnia chwilę na autobus. Jest jeden i o tej godzinie jeździ co dziesięć, dwadzieścia minut, a później około pół godziny.
Do domu wróciłam około 15.00. W domu było cicho, więc postanowiłam to wykorzystać i trochę poćwiczyć na moim instrumencie- skrzypcach. Nie wiem czy mi się chce, ale to jedyna rzecz oprócz słuchania muzyki która odrywa mnie od szarej rzeczywistości. Ćwiczę i ćwiczę. Trochę i mi to nie wychodzi, ale staram się nie poddawać. To jedyne co mi zostało. Mój kochany instrument. Powinnam go nazwać, ale zupełnie nie wiem jak.
Po godzinnym ćwiczeniu zrobiłam sobie krótką przerwę. Włączyłam telewizor w salonie i zajęła się dorabianie lekcji. Nim otworzyłam pierwszy zeszyt moja mama wróciła od babci.
-Cześć mamo!
-Cześć Kate!
-co slychac?
-A dobrze, a jak u ciebie w szkole?
-Bez zmian.-odpowiadam beznamietnie i zabieram się za robienie lekcji.
Po zrobieniu lekcji, moja mama postawiła obiad na stole. Szybko sprzatnelam książki i zabrałam się za jedzenie dania. Szybko skonsumowalam potrawę i poszłam się spakować. Po wyrzuceniu książek do plecaka poszłam do swojego pokoju. Był malutki. Po prawej stronie na całej ścianie rozwiązało się łóżko na antresoli. Na przeciw drzwi stała szafa, koło niej klatka z królikiem i regał. Oo lewej stronie wielka komoda, a na ścianie naprzeciwko łóżka znajdowało się okno. Oczywiście nie było tam żadnego kwiatka, bo każda roślinę potrafię uśmiercić. Zapomniałam dodać, ze cały pokój jest koloru zielonego. Lampa oczywiście jest również zielona. Po środku pokoju na wolnym skrawku podłogi można zauważyć zielony dywan, na którym zawsze stoi pulpit,  skrzypce czy inne rzeczy aktualnie mi potrzebne. Wspielam się po drabinie na łóżko by ściągnąć piżama. Nie wiem po co mi tak wcześnie ona, ale chyba pójdę się wcześniej myć, by jeszcze obejrzeć kilka seriali telewizyjnych.
Weszłam pod prysznic. Odkrecilam gorąca wodą i powoli się nią polalam. Na rękę nałożyłam odrobinę żelu pod prysznic o zapachu wanilii. Delikatnie wmasowalam gęsty płyn w ciało, z którego w kontakcie z wodą powstała piana. Splukalam ja po czym zabrałam się za mycie włosów. Są już długie, i niestety wymagają codziennej pielęgnacji.
Wyszłam spod prysznica, porządnie wytarlam się ręcznikiem i ubrałam. Włosy rozczesalam i śpiewam w warkocz.
Jak zaplanowałam poszłam oglądać telewizję do 22.40 po czym udałam się na sen.

Hej :) jestem z pierwszym rozdziałem (: bardzo proszę o komentarze.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Prolog

Prolog 

Rany, które miała, nosiła długo. Długo, za długo, żeby móc normalnie żyć. Chciała jedynie przyjaźni, miłości? Nie wiedziała sama. Jedyne czego chciała to by czasem ktoś był blisko i mimo jej błędów nie zostawił jej.
Całe jej życie było przeciwieństwem...

Łzy, to czasem jedyne wyjście, a tak zmieniła przynajmniej myślała. Myślała, że unikając ludzi mniej zostanie zraniona. Wciąż się bała, mimo iż chciała poznawać ludzi, to jednak strach zwyciężał za każdym razem. W pewnym momencie się poddała, straciła wszystko. Szacunek do ludzi, do samej siebie. Czuła się niedojrzała i niedoceniana, co zaważyło na jej samoocenie. Była blisko utraty życia...
Nie chciała walczyć, lecz jedna osoba zmieniła całe jej życie...

Prolog, udało się. 
Mam nadzieję, że was zainteresowalam.  Jeżeli macie jakieś pytania, czy wątpliwości, krytyke, piszcie śmiało. Jestem otwarta na wasze propozycje . :) 

niedziela, 5 kwietnia 2015

Witajcie!

Witajcie!
Na tym blogu będę pisać opowiadanie. 
Zacznę je pisać, dopiero gdy skończę moje dwa poprzednie blogi: 
1.imaa.blog.pl
2.magiaiprzeznaczenie.blog.pl
Wkrótce może ukazać się krótki prolog, ale nie obiecuje. ;)
Serdecznie zapraszam :)